środa, 5 czerwca 2013

Wzmocnienia konstrukcji

Jak można było się spodziewać bale przy podmurówce były spróchniałe - szczególnie w "byłej kuchni" gdzie rura odpływowa od zlewu poprowadzona pod podłogą wychodziła tuż przy ścianie do wykopanego dołu. Pod ciężarem budynku osłabione bale zostały wypchnięte na zewnątrz dlatego wymagały wzmocnienia.



Kompozycja z klocków Lego i kupka, a może raczej stosik desek.


Tak właśnie wyglądał odpływ sprytnie ukryty wnętrzem starej lodówki przed wzrokiem "ciekawskich"..... Polak potrafi...

Samo próchno... no może co by mu smutno nie było pół próchna, ćwierć kornika i ćwierć mrówki do towarzystwa.
Gotowe, chociaż wygląda jakby dopiero było zaczęte.....
Różnica w pionie ok 15 cm uratowana, panowie dali radę, chociaż pilarz uciekł z frontu prac, zniechęcony oporem materii jaki stawiały zdrowe bale.

niedziela, 2 czerwca 2013

Droga mleczna

Z uwagi na brak posiadania kosy, kosiarki tudzież tzw. urządzenia koszącego oraz z uwagi na potrzebę dostarczenia światła, niezmąconego cieniem innych wyższych ździebełek, naszym rozsadom, które przenieśliśmy na miejsca docelowe - doceniając pracę sąsiada, który wykosił chaszcze wokół drzewek, położyliśmy agrowłókninę i całkiem przypadkiem stworzyliśmy im "mleczną drogę":)













Poszerzył się także zagonek .....


Drzwi

Bardzo podobały się wszystkim wizytującym "nasz zakup" - drzwi, zresztą nam też, dlatego postanowiliśmy wydobyć z nich więcej i zaczęliśmy od tych z szybkami - najtrudniejszych - jeśli wiecie co mam na myśli.. Najpierw były u wejścia do kuchni - będą u wejścia do sypialni (szybki będą mleczne g woli ciekawości)
Oto one:



Potem stały sobie oparte o ścianę to tu, to tam przestawiane.

 W końcu przyszła na nich pora:
najpierw potraktowane preparatem do "ściągania farby", który ma chyba zastosowanie tylko do niedawno malowanych powierzchni- czyli, jakby tu powiedzieć.... wprost przeciwnie do przedmiotów będących w naszym domu.
Następnie wypróbowaliśmy szlifierkę - chcieliśmy zobaczyć, czy działa i.... zadziałała - drzwi pokazały swoją ciepłą barwę.

Potem (czego nie uwieczniliśmy na zdjęciach, by oszczędzić widoku oczom wrażliwym) potraktowaliśmy opalarką warstwy farby w kolorze kości słoniowej wieku dojrzałego, od tych 10- cio letnich, przez te 80-cio letnie, aby dotrzeć do do "gołego" drewna. Oczywiście te najstarsze "panie" - bardzo przywiązane do swego partnera, wcale nie kwapiły się do rozstania tym bardziej, że próbowaliśmy siłowego rozerwania więzów : za pomocą ogromnej szpachelki - nieco za dużej.

Tak wyglądają teraz.... Jak to powiedział mój mąż: jak od piwnicy.
Po wizycie w sklepie i zakupie dużej ilości szpachelek różnej szerokości lub innych przyborów do drewna ponowimy czynności wymagające cierpliwości i precyzji czyli opalanie. Potem przyjdzie pora na szlifowanie, szklenie i olejowanie.
Podsumowując: wykonaliśmy dzisiaj dużo nikomu niepotrzebnej roboty....:)
ale warto było.

Ganek cz 2

Nie wiem jak to się stało i pewnie jakbym chciała, to by mi nie wyszło; ale zrobiłam zdjęcie, które przedstawia nasz świat w "różowych" barwach - w końcu coś optymistyczno-pozytywnego ....



Tak prezentuje się teraz nasz ganek - wejście do domu. Jeszcze nie ma okien i drzwi, elewacji i takich tam... "wacików", ale już prezentuje się cudnie:)



Ponieważ nie jest jeszcze skończony w pełni jest wykorzystywany jako zadaszone miejsce do prac wykonywanych ze wskazaniem: "na zewnątrz" z racji na dużą inwazyjność na zdrowie ludzkie np. przez pyłowość lub zapach - a do takich możemy zaliczyć renowację drzwi, o czym w kolejnym poście.