niedziela, 3 marca 2013

Kuchnia, która będzie salonem


Nasz kot Teodor czarował nas przed wyjściem, abyśmy przywieźli mu jakąś myszkę do towarzystwa....







HATOR, HATOR, HATOR......:)
Przed przystąpieniem do pracy musieliśmy dokonać obowiązkowej wizytacji posiadłości i obejścia. 
 Niezmordowana "góra" gruzu jeszcze długo będzie nam towarzyszyć, aż przyjdzie na nią pora....

 Pierwsze deski poszły w miarę szybko i bez usterek, ale następne już co raz gorzej, a ciężkie były..., że do teraz czuję.... zakwasy wy moje długo pielęgnowane.
Podłoga odkryła nam skarby przyniesione przez pracowite myszki - pełno skorupek z orzechów, ale dolarów nie było.....

 Mój mąż potraktował upartą i zwartą w jedną całość podłogę, której każda deska przybita została niemalże 15-stoma gwoździami; po krakowsku: rynek pozostał w całości podniesiony do góry i zdemontowany od spodu....

 To efekty sobotniego popołudnia, dolarów nie ma, niespodzianka tylko jedna w formie kwadratowej dziury. Ziemia ma próchniczy  charakter, troszkę trąci grzybnią, ale za to w poniedziałek zamieni się miejscem z betonem.....co prawda tylko "ślepym":)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz