Jasno się zrobiło, może nie będę przesadzać : jaśniej się zrobiło... Jasno to będzie w lecie i jak będą płyty, czyli jeszcze za jakiś czas....
"Nastawiam" się pozytywnie i chyba trochę przesadziłam :)
Jedno okno od zachodu, nad garażem, a drugie od wschodu, nad sypialnią
Na dodatek pierwsza grubsza warstwa wełny już pokryła całe poddasze.
Chociaż niby nie powinna, wełna powodowała nadmierne gwałtowne wypuszczanie powietrza z płuc w celu przeczyszczenia nosa, a gardło tak szczypało, ze ciężko było oddychać. Kichaliśmy jakby nas ktoś jakąś tabaką poczęstował....
Nie wyobrażam sobie ocieplania watą szklaną - brrr...
Czeka nas jeszcze warstwa poprzeczna cieńszej wełny i mocowanie wieszaków
(oczywiście w odwrotnej kolejności), a potem stelaży i płyt. Na poniższym zdjęciu po prawej stronie jest już zaczątek tych prac.
Misterna pajęcza sieć stworzona przez moją drugą połówkę - chyba kilometr sznurka poszło na całe poddasze....
Oj dzieje się u Was, dzieje!
OdpowiedzUsuńPrzejrzałam posty do tyłu i jestem pod wrażeniem.
Tak, to "dzianie się" jest chorobliwe i nałogowe.
UsuńKiedyś przeczytałam na blogu Anuli z Domu pod Wiatrakami (WACHLARZ) - mojej inspiracji do własnego pisania- cytuję:
"Remont chaty, czy ktoś chce w to wierzyć czy nie, daje nam bardzo dużo satysfakcji i zadowolenia. I chociaż po cięższych pracach mówimy sobie, że robimy przerwę na tydzień lub dwa, że trzeba odpocząć, zwykle pod 2-3 dniach robimy plany kolejnych prac."
Tak jest i w naszym przypadku - tylko boję się, że ten nałóg remontowy może nie skończyć się na jednym..... :)