Po niedługim czasie standardem stało się stwierdzenie : "mieliście się wprowadzać we wrześniu...?" Po czym zwykle odpowiadałam: "przecież nie mówiłam którego roku :)"
Jednak ten wrzesień, który zbliża się wielkimi, "chłodnymi stopami" - to chyba jest TEN WRZESIEŃ......
Remont osiągnął swój kamień milowy.
Połączyliśmy dwie grzędy naszego kurnika kaczą ścieżką :) :) :)
Prześmiesznie chodzi się po takich schodach - szczególnie jak przenosi się cieżar ciała z jednej nogi na drugą...
Ja bardziej czuję się jak "bimbadło" w zegarze niż jak kaczka :)
Powinny nazywać się "wahadłowe".
Nie powiem strome są, ale nic innego by tu nie wyszło. Dosyć wygodnie się po nich idzie o ile nie pomyli się nogi.....)
Efekt przerósł nasze oczekiwania...- oczywiście zdjęcia go nie oddają
Widok na górze i z góry
jabadabaduuu...
i do piwnicy....
Chyba nas jakieś "wysokie janosikowe wierchy" oczarowały.
sprytne schody :), ale wymagaja treningu w ich pokonywaniu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNajważniejszy jest pierwszy krok- od lewej nogi :) ja oczywiście zaczynam prawą- ale jest jeszcze możliwość korekty zanim zacznie się kaczo :)
OdpowiedzUsuńFajne schody i w ogóle suuuuuper, pozdrawiam Ela
OdpowiedzUsuńBardzo fajne schodki, ale na początku mogą sprawić ogromne problemy z poruszaniem się po nich. Gratuluję Wam świetnego pomysłu :) Życzę kolejnych inspiracji i serdecznie pozdrawiam, niech Wam się dobrze wiedzie!
OdpowiedzUsuńNie sprawiają żadnego problemu, bałam się na początku o dzieciaki, bo to one głównie z nich korzystają, ale nie potrzebnie; śmigają po nich jak po zwykłych. Ich sekret: są bardzo dobrze zrobione - wyprofilowane i nie śliskie.
OdpowiedzUsuń