środa, 11 września 2013

Kable, kable, wszędzie ten prąd...

 Zaczęło się od ... studni:)
i to wcale nie żart chociaż to nie najlepsze połączenie żywiołów.



 Aby mi zaoszczędzić sił na prace remontowe, mój mąż wpadł na genialny pomysł: naciskasz przycisk i woda leci, naciskasz drugi i światło świeci....

 Kolejnym etapem z serii : "prąd" była wizyta uprawnionych fachowców i wykonanie nowego przyłącza, a właściwie jego przepięcie w inne miejsce i wymiana starego kabla na nowy - jak wszędzie w naszym domu...:). No i w końcu mamy tylko jeden licznik!

 Potem, ekspert od kabli, różnicówki, szybkozłączek i peszli czyli mój skarb objawił swą twórczość:

 Najpierw pomalutku jeden, drugi, trzeci obwód....
 

 Rozrosła się ta ośmiornica strasznie, gdzie nie spojrzeć jakiś przewód wisi....










Muszę przyznać: Fachowa robota!
Poszło ponad 200 m kabla....




2 komentarze: