wtorek, 12 listopada 2013

Weranda

Przedstawiam nową lokatorkę.... Andzię - WerAndzię.

"Przyszła do mnie, nie wiem skąd, zawróciła w głowie tak dokładnie;
teraz rozumiem, to jest to .... Teraz już bez niej nie mogę żyć. Wszystko, poza nią, jest nieważne; świat w kolorach daje mi, ja i ona już na zawsze.. werAndzia
".

"Nafuczałam" na pana "przedstawiciela firmy dachowej", że czekamy 3 tygodnie, pogoda się ma pogarszać, a ekipy ani widu, ani słychu - a wystarczyło poinformować klienta (czyli nas) kiedy się pojawią.
Źle nie wyszło, bo ekipa przyjechała, co prawda na 3 godziny, bo niestety zaczęło padać - wylali stopy i pojechali, ale... na drugi dzień była słoneczna pogoda - wzięłam sobie urlop i czekam na telefon od majstra, a tu cisza. No to znów musiałam "nafuczeć" na pana "przedstawiciela firmy" - brygada (inna) pojawiła się na następny dzień, ale to była sobota i pracowali 5 godzin - za to efektywnie i efektownie jak dla mnie (laika).








Teraz dopiero widać spadek terenu- już mam na niego koncepcję ogrodową.




Co nieco będzie można tu schować. Oczywiście jeszcze tego samego dnia spadł deszcz.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz